czwartek, 9 sierpnia 2012

Olejmy te myśliwce...

LOG FLOTY FEDERACJI #23534232
DATA: 03.08.2212 (OPERACJA HELPING HAND)
SEKTOR DOCELOWY: TAU ALPHA 12/D

SKŁAD ZAŁOGI:
Dowódca: Załogant III Klasy Henrik "Poulsen" Ingmarsson
Oficer Taktyczny: Załogant II Klasy Stan "orions" Cantry
Oficer Techniczny: Kadet Hannibal "killy" Oetker
Oficer Łącznościowy: Załogant III Klasy Caroline "Hypatia" Fairfax
Szef bezpieczeństwa: Załogant III Klasy John "Tempy" Rico

WIDEOLOG OFICERA TAKTYCZNEGO

- Nosz kurrr..... - reakcja Orionsa po wyjściu z nadświetlnej była dosyć jednoznaczna.

Okręt klasy Sitting Duck ustabilizował się po skoku, po kilku sekundach sensory pokładowe złapały koordynaty i przekazały załodze obraz sektora. Załoga zareagowała mniej więcej tak samo jak oficer taktyczny. Na kursie zbliżeniowym do Kaczuchy leciały już dwa myśliwce, a niedaleko za nimi niewielki lotniskowiec wykonywał manewr, dzięki któremu jego interceptory miały najkrótszą drogę nalotu bojowego.

- Rico, Killy! Działa! Orions! Aktywuj boty bojowe! Hypatia - mostek Twój! Idę na dół zapewnić Wam soczku do dział... - ostatnie słowa Poulsena dobiegły już z otwartego szybu windy na dolny pokład reaktorów.

- Aye, kapitanie. Jeżeli można coś zasugerować - olejmy myśliwce. Jeżeli nie zrobimy coś z tym lotniskowcem, i to szybko, zostanie z nas wspomnienie po dziurawym sicie. - Orions po kilku kliknięciach w panel sensorów ocenił siłę ognia wrogich jednostek i skierował się do stacji botów bojowych.

- A czy Kaczucha wytrzyma Twoje podejście? Te myśliwce mają kopa... - przez słowa Poulsena przebijały się odgłosy ładowanego głównego reaktora.

- Powinna, mysliwce są na bardzo szybkiej trajektorii zbliżeniowej, strzelą do nas po razie, najwyżej dwa i przelecą - a na następny nawrót nie będą miały czasu... że co proszę???

- Czyżby Twoja teoria o nieszkodliwych myśliwcach właśnie padała? - Rico po drugiej salwie oddanej z ciężkiego lasera do lotniskowca wroga musiał poczekać na przeładowanie reaktora zasilającego broń.

- Nie, kurdesz... jestem na dolnym pokładzie i ... co to jest, do jasnej cholery? Zielone, ma masę czułków i pełza... Wyeliminować! - ostatni rozkaz Orionsa skierowany był do drużyny botów bojowych - Skąd do gówno się tu wzięło?

- A co za różnica? - Poulsen stwierdził spokojnie - Status?

- To coś padło od kilku strzałów botów, ale reaktor boczny ledwo zipie, a panel jest pokryty jakimś cholernie gęstym szlamem... - w głosie Orionsa nie było słychać szczególnego entuzjazmu do dokładego sprawdzania stanu systemów.

- Nie chcę Wam przerywać zabawy chłopaki... - głos Hypatii zabrzmiał w interkomie - ale ten lotniskowiec zaraz będzie wspomnieniem. To dobra wiadomość. Zła to taka, że za chwilę dostaniemy w dupę od myśliwców, już są prawie w zasięgu... Brace for impact!

Kaczucha zatrzęsła się od salwy działek laserowych myśliwców wroga. Na szczęście większość mocy laserów została pochłonięta przez osłony energetyczne statku.

- Osłony padły! Powtarzam, osłony padły! Następnym razem zaboli. - Killy kontrolował poziom systemów okrętu, jednocześnie próbując namierzyć ciężkim działem laserowym jednego z myśliwców, gdy jego wzrok przykuła kropka na panelu sensorów, której jeszcze chwilę wcześniej tam nie było - No więcej ich mamusia nie miała??? Kapitanie, myśliwiec maskujący!

- Szlag! Orions! Mamy czym go trzepnąć? - Poulsen krzyknął znad panelu reaktora

- Zapomnij... przy działach na sterburcie nie ma nikogo, poza tym ten myśliwiec jeszcze nie wyłączył do końca pola maskującego, zanim działa go namierzą, to już będzie na nas... a do tego tamte dwa myśliwce jeszcze będą miały czas na jedną salwę, zanim nas miną...

- No cóż... Nie będę więc odkrywczy, Panie i Panowie - Poulsen uśmiechnął się złośliwie - łapiemy się grzecznie czegokolwiek, co solidnie wygląda i modlimy się, że nasz dzielny okręt nie był produkowany w Chinach...

Chwilę później salwy wszystkich trzech myśliwców dosięgły Kaczuchy. W tym momencie osłony energetyczne były już jedynie wspomnieniem, więc wiązki laserowe weszły w kadłub okrętu jak w masło. Dwa myśliwce wroga zaatakowały sterburtę okrętu, z której po takim traktamencie w próżnię wyleciały powykręcane fragmenty poszycia. Na całym statku zapaliło się oświetlenie alarmowe i zawyły alarmy dekompresyjne. Szczęściem w nieszczęściu było to, że w zniszczonych pomieszczeniach nie było nikogo z załogi.

Trzeci myśliwiec oddał salwę, która trafiła w bakburtę, przeszła przez pancerz Kaczuchy i poważnie uszkodziła systemy wewnętrzne. W ciągu kilku sekund oba pomieszczenia wypełniły się dymem i iskrami z pozrywanych przewodów energetycznych.

W momencie, gdy wszyscy czekali na ostatnią salwę i gwałtowny koniec okrętu w feeri eksplozji, komputer pokładowy oznajmił zakończenie skanu sektora i rozpoczął skok w nadprzestrzeń. Mimo poważnych uszkodzeń, statek z powodzeniem wyszedł z nadświetlnej w odległości trzech minut lotu od bazy Eskadry Theta. Trzy minuty lotu trwały co prawda pół godziny (tak to bywa, gdy z okrętu zostaje w zasadzie metalowy złom trzymający się na słowo honoru), ale dla załogi cała misja skończyła się jedynie na siniakach.

To, co potem usłyszeli od mechaników, którzy dostali zadanie naprawienia Kaczuchy, to już zupełnie inna bajka...

KONIEC WIDEOLOGA OFICERA TAKTYCZNEGO

To była bardzo ciekawa misja. Wyskoczyło na nas sześć zagrożeń, z czego tylko dwa udało nam się pokonać - cztery pozostałe jakimś cudem po prostu przeżyliśmy. Zakończyliśmy misję z 10 punktami obrażeń (6 na czerwonej strefie i 4 na niebieskiej). Szczerze? To, że udało nam się tę misję skończyć, oceniam w kategorii cudu - na samym końcu waliły do nas trzy myśliwce (dwa zwykłe i jeden stealth), a my już nie mieliśmy jak im odpowiedzieć - albo nie mieliśmy odpowiednich kart akcji, albo ludzie byli nie w tych pomieszczeniach, co trzeba, albo brakowało energii.

Paradoksalnie uratowało nas chyba to, czego się z początku najbardziej obawialiśmy: wylosowaliśmy na tę misję trzy najkrótsze trajektorie. Skutek był taki, że jak tylko coś wychodziło, to strzelało do nas prawie od razu - ale za to na żadnej trajektorii nie było akcji Y, więc summa summarum tych obrażeń aż tak dużo nie było. Po drodze udało nam się jedynie unieszkodliwić mini-lotniskowiec (i dobrze, bo on sam z siebie by nas mógł posiekać na kawałki) i jednego intruza (Shambler).

Z perspektywy czasu jedna rzecz zakrawa na niezły chichot losu. To była nasza druga misja tego dnia, pierwsza zakończona powodzeniem. Podczas fazy rozstrzygania już około połowy rund byliśmy święcie przekonani, że nie mamy szansy tego przeżyć - trzy puszczone samopas mysliwce przecież muszą nas roznieść. A jednak przeżyliśmy. Później tego samego dnia (zagraliśmy w sumie 12 misji) mieliśmy przypadki zgoła odwrotne. Rozpoczynaliśmy rundę rozliczania w dobrym humorze i przekonaniu, że mniej więcej wszystko dobrze zrobiliśmy. No i owszem, mniej więcej. A to jeden myśliwiec przeżył na jednym punkcie życia i nas pokroił... a to nie uwzględniliśmy uszkodzenia działa... i tak trzy razy pod rząd. Z tej okazji zacytuję klasyczny już tekst Tempego:

Tempy: Wiecie co, mam dobre przeczucia. Jeżeli nic tragicznie nie zawaliliśmy, to powinniśmy ich roznieść...
Orions: A nie mówiłeś tego ostatnio, jak nas skasowali? I poprzednio, jak nas skasowali?
Tempy: ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz